tak to bywa... byliśmy ostatnio na wizycie u nowo poznanej koleżanki, Oli. tak się składa, że Ola mieszka daleko, obok pomnika Obrońców Poczty w centrum naszego pięknego grodu. zanim tam dotarliśmy, była już prawie 22, co wiązało się z faktem, że nieznane są nam ścieżki w tamtych rejonach, przez co kluczyliśmy po jakichś Rybakach Dolnych i Starych Domkach...
Wyświetl większą mapę
na szczęście drogę wskazali nam mili panowie mundorowi incognito, którzy wozili się jakimś starym polonezem.
na miejscu trochę sobie posiedzieliśmy i pojawił się pomysł, żeby iść do jakiegoś klubu. w międzyczasie jednak zadzwonił Zająć i frajer Kalwas musiał jechać po nich aż na Miszewskiego. wśród transportowanych był jeszcze m.in. nijaki Mały (czy jak mu tam ;P). okazało się, że wspólnie z Mańkiem wypili wcześniej litr na pół (ach ta mentalność ludzi wschodu ;P).
samochodu nie zarzygali, ale na domówce Mały nie wytrzymał i puścił pawia na parkiet. zrobił się lekki kwas, tym bardziej, że była już prawie godz. 1 i mieliśmy lekki obsuw, jeśli chodzi o dansing :P po drodze jeszcze jakichś dwóch zającowych kumpli poznaliśmy, którzy przypominali trochę członków ruskiej mafii.
oczywiście pod Parlamentem okazało się, że wjazd jest za 10 zł, a do tego jeszcze szatnia, więc summa summarum pojechaliśmy do domu (w składzie: Dżasek, Femi, Szczyp, Alex, Kalwas) :D jaki jest morał z tej historii? tylko AUTSAJDER ;)
niedziela, 23 listopada 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
gangster orcio ;] no strach sie bac :D
tytul fachowy nie ma co :)
Breaking news...
Prześlij komentarz